Na finałową rozgrywkę przygotowywałem się mentalnie od kilku dni.
Fizycznie również starałem się dobrze przygotować. Liczyłem na to, że w zwycięstwie pomogą mi moje treningi biegowe.
Około 17tej ruszyłem na trasę.
Wybrałem buty do biegania po asfalcie. Najpierw obrałem kierunek na centrum Szczyrku, ale ścieżka z metra na metr okazywała się coraz bardziej zaśnieżona.
Nie biegłem szybko, gdyż tym razem nie czas się liczył, a ilość wykonanych kroków.
Po kilkunastu minutach dobiegłem do pierwszego celu "wycieczki biegowej".
Pierwsza warstwa śniegu na skoczni została ubita ratrakiem.
Dobiegłem pod skocznię po zakończeniu prac.
Mam nadzieję, że trafię jeszcze na frezowanie zeskoku, i będę miał okazję zrobić zdjęcia, gdy ratrak podwieszony na windzie, wspina się pod próg dużej skoczni.
Kolejnym punktem na trasie był plac w centrum Szczyrku.
Zależało mi na sprawdzeniu temperatury, i jakości powietrza.
W powietrzu unosił się lekki zapach dymu z kominów, ale wskaźnik świecił na zielono, więc może tym razem nie było tragedii.
Dalsza droga w górę Szczyrku nie miała sensu, gdyż śniegu na ścieżce było trochę, i był on całkiem rozmoknięty, a buty “asfaltowe” nie pomagały w bieganiu w takich warunkach.
Postanowiłem zawrócić.
Biegnąc “na dół” kilometry uciekały dość szybko.
W Rybarzowicach warunki na ścieżce były zdecydowanie lepsze niż w Szczyrku.
Pierwotny plan zakładał dobiegnięcie do końca ścieżki, i powrót w górę, do Szczyrku.
W sumie powinno mi to dać około 10 km.
Nad stawem, na końcu ścieżki, zatrzymałem się na chwilę, by ocenić aktualną formę, i chęci do dalszego biegu.
Czułem się bardzo dobrze.
Mogę powiedzieć, że byłem dopiero co dobrze rozgrzany, i gotowy na dalsze bieganie.
Postanowiłem więc pobiec trasą, którą na wiosnę tego roku robiłem na rowerze.
Wtedy cieszyłem się że jestem w stanie pokonać tą droge, wraz z podjazdem do Wilkowic, na rowerze.
Teraz, po pół roku niesystematycznych treningów biegowych, postanowiłem pokonać tą samą trasę biegnąc.
Podbieg do Wilkowic "dał mi w kość".
Był to 15ty kilometr biegu, chodnik był miejscami nie odśnieżony, a podbieg - mimo, że niezbyt stromy - wydawał się nie mieć końca.
Zbiegając do Bystrej czułem już kilometry w nogach, ale wiedziałem, że biegnę w finale, więc muszę dać w siebie wszystko.
Przede mną był jeszcze spory odcinek drogi do domu.
Nie miałem już sił i chęci, by robić zdjęcia.
Droga techniczna wzdłuż ekspresówki nie była oświetlona, ani odśnieżona, a moja czołówka w zetknięciu z gęstą mgłą powodowała, że widoczność ograniczoną miałem do około metra, patrząc pod nogi.
Do tego byłem już mocno zmęczony.
Było to w okolicach 20go kilometra, i ten fragment trasy był zdecydowanie najgorszy.
Dawno się tak nie cieszyłem widząc światło lamp na ścieżce.
Z tego punktu było już niedaleko do mety.
Przebiegłem 25 km, w miejscami niezbyt sprzyjających warunkach.
Na liczniku kroków w Actifit było 50k, i czułem, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, by wygrać to starcie.
Akurat trasę zakończyłem kilkadziesiąt metrów od Żabki, więc spokojnie (nabijając dodatkowe kroki), udałem się na małe zakupy, następnie nieśpiesznie, spacerkiem wróciłem do domu… po drodze konsumując nagrodę za start w finale Actifit Champions League 😀
Na koniec kilka grafik, podsumowujących mój bieg.
Przebiegłem 25 km, zatrzymując się zaledwie 3 razy na kilka chwil, by odpocząć.
Thanks @manuvert 👍💪
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
15/12/2021
51545
Daily Activity, Photowalking, Running